poniedziałek, 14 października 2013

GreenCoat 2013 part 1 - Recon

W dniach 11-13 października sześciu dzielnych operatorów 1RPIMa :Levik, Beltus, Hubertus, Semko, Kiedryn i Fenek, wyjechało na zachód, wesprzeć działania strony Calisii w przedłużającym się już konflikcie z Republiką Kazalską.

Organizacja imprezy była prawie idealna, baza wypadowa naszej strony usytuowana na stacji kolei wąskotorowej Zbiersk wprowadzała w klimat iście Stalkerowy, a śmigło w postaci busa wyposażone było w diody sygnalizujące desant i specjalne ścieżki dźwiękowe. W zasadzie wystarczyło lekko przymknąć oczy, a wyobraźnia robiła swoje, przerzucając nas w jednej chwili na pokład Black Hawka...

Należeliśmy do komponentu CCT w składzie: CT1 - GS7 dowodzone przez Szpargała, CT2 - Rpima oraz Szwed i Rosół z SGS ogarniający Medevac.
Pierwszym zadaniem przydzielonym nam przez sztab Calisii był daleki zwiad na terytorium Republiki Kazalskiej, którego celem było rozpoznanie obrony bazy głównej przeciwnika, w której miał być przetrzymywany agent. W zadaniu towarzyszyła nam ekipa pod kryptonimem Bobry jako czujki i nawigatorzy.
Śmigło zgarnęło nas w okolicach 4 nad ranem i wyrzuciło na terytorium wroga. Po dłuższym ubezpieczonym marszu udało nam się podkraść wystarczająco blisko, by zebrać potrzebne sztabowi informacje.

Droga powrotna obfitowała w nietypowe przypadki... Na początku zauważył nas pojazd nieprzyjaciela, którego nasze czujki nie usłyszały na czas. Chwilę później, gdy zalegaliśmy w lesie czekając aż pojazd odjedzie, zainteresował się nami miejscowy cywil, który bardzo chciał się dowiedzieć, czy aby Levik nie zasłabł, bo tak leży bez tchu w krzakach... Na szczęście odpuścił i poszedł dalej. Dosłownie 10 min później czujki z Bobra wróciły raźnym biegiem do kolumny, wrzeszcząc "PSYYYY!" ...Chwila grozy, czekamy na te wielkie dobermany, które zaraz wyskoczą zza wzgórza... Zza górki wyskakują jednak dwa kajtki wysokości połowy łydki, szczekając radośnie...
Powrót do bazy przebiegał pod znakiem grzyba... Dzielni operatorzy nie byli w stanie oprzeć się pokusie i podczas marszu udało im się wypchać swoje torby zrzutowe wieloma okazami podgrzybków, prawdziwków a nawet kilku koźlaków. Jak stwierdził Semko: "Po prostu grzech było nie zbierać..."
Z sentymentalno-estetycznych zjawisk i przeżyć, natknęliśmy się również na obszar iglastego lasu, gdzie całe podłoże usłane było gęsto żółtymi igłami opadającymi z rosnących nieopodal sosen. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że było to najpiękniejsze miejsce, jakie w życiu na patrolu spotkali.

Podchodząc do miejsca ewakuacji, czujki zaalarmowały kontakt wzrokowy z dwoma niezidentyfikowanymi osobnikami. Starając się pozostać niewykrytymi, postanowiliśmy więc obejść kontakty i załapać się na śmigło w innym miejscu... W międzyczasie odebraliśmy na radiu sygnał od CT1, że wpadli na wrogie kontakty i jest u nich gorąco, mieli więc pierwszeństwo do ewakuacji. Siedzimy zatem na wzgórzu, trzymając obronę okrężną i czekamy na naszą kolej do podjęcia. Jakież było nasze zdziwienie, gdy najpierw przeleciało obok nas śmigło, podjęło przy następnym pagórku niezidentyfikowane przez nas kontakty, a następnie wróciło po nas... Okazało się, że kontakty, na które się rzekomo nadzialiśmy były w rzeczywistości ekipą Szpargała (CT1). Oba teamy po zauważeniu się nawzajem postanowiły w sposób ubezpieczony zwiać w dwie różne strony i obejść się szerokim łukiem...

Tak minęła nam pierwsza z trzech misji na GreenCoat.

Z wniosków jakie nasunęły się nam po wykonaniu zadania:
Naszą rolą na reconie było wsparcie dla Bobrów, ponieważ ich skład się wykruszył i nie byli w stanie wykonywać swoich zadań samodzielnie. Byliśmy więc jako jednostka wspomagająca, nie decydująca i planująca. Z tych zadań wywiązaliśmy się najlepiej, jak potrafiliśmy.

Co zrobilibyśmy inaczej, gdyby zależało to od nas? Obserwacja podczas reconu trwała mniej więcej kilka minut. Gdyby RPIMa miała wykonać to zadanie od A do Z, ustawilibyśmy zapewne stanowiska obserwacyjne na możliwie cały czas działań, z rotacją obsługi. W ten sposób moglibyśmy zebrać więcej danych o ruchach i sytuacji nieprzyjaciela, a także lepiej skoordynować nocny atak na bazę, o którym rozpiszę się w odcinku trzecim. Dodatkowo podczas reconu wyposażeni byliśmy w lornetkę i aparat fotograficzny, który można było wykorzystać do zebrania i udokumentowania informacji dla sztabu.
Jeśli zaś chodzi o przemieszczanie się po wrogim terytorium, unikanie osad ludzkich oraz szerokich obszarów pól uprawnych i łąk pomogło by w pozostaniu niewykrytym. Wracając z Reconu mieliśmy wrażenie, że pomijając samochód i jednego miejscowego, zostaliśmy obszczekani przez wszystkie miejscowe psy.
Łatwo jest jednak gdybać po akcji... Ważne jednak, by wyciągnąć z niej wnioski i poprawić swoją skuteczność następnym razem. Zadanie zostało wykonane, oddział wrócił w pełnym składzie, można więc uznać, że Recon odniósł sukces.

Relacja fotograficzna z sima już w naszej galerii.

Brak komentarzy: