czwartek, 1 listopada 2012

27.10.2012 Milsim Wieża

W ubiegły weekend uczestniczyliśmy w milsimie wieża, który był kontynuacją partyzanta.
Ogólnie, to było fajnie, zima uderzyła, wszyscy pomarzli, dużo osób z obu stron gry odpadło bo zimno. Nasze zadania, polegały na ochronie skrzynek, a następnie ewakuacji na lotnisko. Zimno nam było, to Semko, bohatersko zabrał się za rozpalenie ogniska (ze wszystkiego, śmieci też). Potem znowu nas uratował, zrobił nam kanapki z szynką konserwową, w tych warunkach smakowały jak kawior. Beltus dowodził (znowu) stroną Katangijską, i jak zwykle nikogo nie zawiódł. Po zabraniu skrzynek poszliśmy na lotnisko, oczywiście jak to my, na około. A Michał rozpalił we mnie myśl "pierwszy milsim bez łażenia". Oczywiście daliśmy radę, i finalnie tylko RPIMie udało się wycofać z okupowanego lotniska.
Co było w tym straszne? Powrót do domu, zimno w nogi, spać się chce, ale nie można, bo zimno. To było najgorsze w tym simie.
1er RPIM'a wystawiła skład: Beltus (dowodził stroną), Hubert, Lewik, Mały, Semko, Sheik, Blood, Boogey, Harpun, gościnnie Adi. No i oczywiście Szwed i spółka (ZULU).

Fotki, jakie udało się wyłapać.
Lewik z "kawiorem", w "domowym ognisku", oraz Sheik wychodzący na wartę.
Od lewej: Boogey, Mały, Adi
Od lewej: Harpun, Sheik, Boogey, Adi
Adi jako dodatkowe ciężkie wsparcie